piątek, 30 stycznia 2009

Online Adebayor Translator

Leszek Miklas powinien natychmiast zakontraktować Emmanuela Adebayora do promocji napoju energetycznego (L)energy. Reprezentant Togo oprócz znakomitych umiejętności piłkarskich potrafi z nadzwyczajną prędkością komponować wypowiedzi. Wieść gminna niesie, że Ade był stałym klientem łódzkiego sklepu z dopalaczami. Jego przekaz werbalny przypomina Felipę Massę pokonującego 63 okrążenie toru Interlagos. Brytyjczycy w trosce o widzów postanowili opracować specjalne tłumaczenie:



Po takiej reklamie kolejki niedożywionych studentów oraz ciekawych świata gimnazjalistów ustawiały by się pod spożywczakami. Eljaszewicz do roboty!

środa, 28 stycznia 2009

Elokwentny Borys


Jakiś czas temu miałem przyjemność zrobienia wywiadu dla lokalnej gazety ursynowskiej "Passa" z Arielem Borysiukiem. Było to nasze drugie spotkanie i muszę przyznać, że chłopak ma poukładane w głowie. Od samego poczatku ujmuje profesjonalizmem w najdrobniejszych detalach. Wiadomo, jak to jest z większością młodych gwiazdorów - lans, lans, lans. U Ariela jest to wszystko elegancko wyważone. W tej materii nie brał przykładu z niewiele starszych kolegów - Augustyna i Korzyma. I tak ja przy kawce, a on przy szklance wody mieliśmy okazję do dłuższej rozmowy. Pytania trochę drętwe, ale wynikają z obowiązujących mnie konwenansów. Zapraszam.

Do Legii trafiłeś z rodzinnej Białej Podlaskiej w wieku niespełna 16 lat. Nie miałeś problemów z aklimatyzacją w stolicy? Z dnia na dzień musiałeś się usamodzielnić, będąc z dala od domu.

Przyznam szczerze, że na początku było dosyć ciężko. Przez pierwsze dwa tygodnie starałem się przyzwyczaić do życia w Warszawie. Mieszkałem z kolegą, który razem ze mną występował w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Potem wszystko potoczyło się naprawdę bardzo szybko. Pograłem pół roku w Młodej Ekstraklasie, następnie wyjechałem na dwa obozy przygotowawcze z pierwszą drużyną i już w niej zostałem. Na pewno problemy były, ale tylko na początku pobytu w stolicy.

Warszawa to miasto pełne pokus. Wielu młodych zawodników się tutaj pogubiło, jak chociażby Kamil Grosicki, który przychodził do Legii w tym samym czasie co ty. Nie kusi cię czasem aby ruszyć w miasto?

Szczerze powiedziawszy, to nie. Odkąd jestem w Legii jeszcze ani razu nie byłem na dyskotece. Jeżeli już się spotykam z kolegami, to u siebie w Białej Podlaskiej. Nie chcę ryzykować, bo wiadomo że jeśli się w coś wciągnę, to może się to dla mnie źle skończyć. Na wszystko przyjdzie czas, również i na zabawę.

A jak ci się mieszka na Ursynowie?

Fajnie. Na prawdę na nic nie mogę narzekać. Ursynów bardzo mi się podoba i z pewnością jeszcze parę lat tu pomieszkam.

Ostatnio w mediach pojawiła się informacja, że po odejściu Aleksandara Vukovica masz problem z dojazdami na treningi. W związku z tym jesteś skazany na komunikację miejską, czy też któryś z kolegów służy pomocą?

Rzeczywiście wcześniej wraz z Maćkiem Rybusem przeważnie zabieraliśmy się z Vuko. Na szczęście wielu kolegów z drużyny mieszka na Ursynowie. Czasami zabieramy się z Tomkiem Kiełbowiczem lub Maćkiem Iwańskim. Zawsze znajdzie się ktoś kto nas podrzuci, więc nie ma z tym większego problemu.

Nie jest tajemnicą, że to właśnie Vuko był twoim mentorem, a zarazem i przyjacielem. Od początku sprawował pieczę nad tobą, zarówno na boisku jak i poza nim. Odchodząc z Legii, to właśnie ciebie wskazywał na swojego potencjalnego następcę. Chyba miał on spory wpływ na twoją osobę?


Oczywiście, dla mnie Vuko był jedną z najważniejszych osób w Legii. Kiedy przychodziłem do pierwszej drużyny towarzyszyły mi ogromne nerwy i to właśnie on wziął mnie pod swoje skrzydła. Opiekował się mną i jestem mu za to naprawdę bardzo wdzięczny. Teraz niestety zmienił barwy klubowe, ale taka jest piłka. Z reguły nie występuje się tylko w jednym klubie przez całą karierę, poza pojedynczymi wyjątkami. Muszę sobie teraz jakoś radzić bez niego, chociaż nie ukrywam że mi go tutaj brakuje. Trzeba jednak grać dalej, robić swoje, ale niestety już bez Vuko.

Teraz przyjdzie ci rywalizować o miejsce w pierwszym składzie z ulubieńcem warszawskiej publiczności – Tomaszem Jarzębowskim.

Na pewno konkurencja w składzie jest korzystna dla każdego. Wiadomo, że lepiej rywalizować o miejsce w wyjściowym składzie z dobrym zawodnikiem, niż mieć pewny pierwszy skład. W przeciwnym razie nie podnosisz swoich umiejętności, dlatego ja się bardzo cieszę, że Tomek przyszedł do Legii. Jest wychowankiem tego klubu i to normalne, że kibice go uwielbiają, a do pierwszego meczu inauguracyjnego zostało jeszcze dużo czasu i walka o miejsce w wyjściowej jedenastce trwa.

Jesteś przygotowany fizycznie na regularną grę przez 90 minut?

W pierwszej rundzie zagrałem tylko jeden mecz w pełnym wymiarze czasowym. Wiadomo że, jeszcze nie jestem w takim wieku, w którym mógłbym występować na tym poziomie, regularnie przez 90 minut. Teraz trenujemy bardzo intensywnie nad kondycją, także mam nadzieję że będzie z tym elementem coraz lepiej.

Na półmetku rozgrywek Legia zajmuje drugą lokatę, z takim samym dorobkiem punktowym jak poznański Lech. Zdaje się jednak, żę to na poznaniakach ciąży większa presja w walce o tytuł mistrzowski.

Dokładnie. Wszyscy upatrują w nich głównego faworyta do zdobycia tytułu. Myślę jednak, że to nawet korzystna sytuacja dla nas. Startujemy spokojnie z drugiej pozycji i nikt nie wywiera na nas niepotrzebnej presji. Dla nas jest sprawą jasną, że walczymy o mistrzostwo. Przed Lechem jeszcze mecze w Pucharze UEFA i w związku z tym wystartują trochę wcześniej niż reszta stawki, co może mieć w perspektywie całej rundy niekorzystny wpływ na ich formę. My jednak skupiamy się na sobie i w każdym meczu będziemy walczyć o trzy punkty. A co z tego wyjdzie, to zobaczymy w maju.

A jak oceniasz potencjał obu zespołów? Jako jedyny z zawodników Legii miałeś już okazję występować przeciwko nowemu nabytkowi Lecha – Harisowi Handžiciowi.

Zgadza się, graliśmy przeciwko sobie na turnieju reprezentacji do lat 19 w Sarajewie. To bardzo dobry zawodnik, obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi. Na pewno jest bardzo niewygodny w kryciu dla obrońców. Niemniej jednak konkurencje w Lechu ma ogromną, ale trener Smuda nie boi się stawiać na młodych zawodników, co może wyjść tylko na plus poziomowi rozgrywek, jak i samemu zawodnikowi.

Twoi koledzy z kadry do lat 19 – Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak mieli już okazję zaprezentować swoje umiejętności na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji Polski. Czujesz się już na siłach, aby zadebiutować w kadrze Leo Beenhakkera?

Przyznam szczerze, że jeszcze nie widzę siebie w pierwszej reprezentacji. Daje sobie jeszcze dwa lata, żeby się w pełni ukształtować jako piłkarz i mam nadzieję, że zostanie to dostrzeżone. Narazie nie mam żadnej napinki na grę w kadrze. Skupiam się na treningach i występach w Legii, a spokojnie przyjdzie i czas na występy z orzełkiem na piersi.

Podobno twoim klubem marzeń jest Manchester United?

Tak, zgadza się. To mój ulubiony klub zagraniczny. Właśnie podczas grudniowej przerwy byłem na stadionie Old Trafford, gdzie swoje mecze rozgrywają popularne ''Czerwone Diabły''. Obiekt zrobił na mnie niesamowite wrażenie.

A twój piłkarski wzór?

Pomimo, że sympatyzuje z Manchesterem United, to jednak piłkarskim wzorem jest dla mnie Steven Gerrard z Liverpoolu.

sobota, 24 stycznia 2009

Powrót laluni


Po czterech latach rwania dup w moskiewskich klubach wraca do Polszy znany baletmistrz, rodzimy odpowiednik Cristiano Ronaldo (i bynajmniej nie chodzi tu o umiejętności piłkarskie, bo każdy ma takiego Cristiano na jakiego zasłużył) - Damian Gorawski. Od rundy wiosennej będzie hasał po boiskach ekstraklasy w barwach Górnika Zabrze. Niezwykle radośnie na tą informację zareagowali kibice Ruchu Chorzów, którego Gora jest wychowankiem. Pierwsza okazja do konfrontacji z kibicami eRki przyjdzie niezwykle szybko, bo już w pierwszej kolejce po zimowej przerwie, przy okazji Wielkich Derbów Śląska. Szykują się nie lada emocje. Ponad 30 tysięcy fanów ''Niebieskich'' będzie strzelać z pestek słonecznika...

Wracając do Damiana, to należy przyznać, iż oszałamiającej kariery w Rosji nie zrobił. Rozegrał 39 spotkań, w których strzelił 5 bramek. Trudno jednak o dobrą grę, kiedy w głowie brzęczał mu wyłącznie piłkarski mainstream - hajs & WAG's. Kasa na koncie się zgadzała, to i dupeczek sporo się przewinęło. Najpierw Gora długo był związany ze znaną w szczecińskim środowisku Natalią Siwiec, która swego czasu załapała się na sesję do CKM-u. Potem dosyć głośno prali własne brudy na łamach prasy, a Natalia błyskotliwie stwierdziła - "Dopiero z "Faktu" dowiedziałam się, że Damian już dawno mnie nie kochał. Przez cały ten czas to on mnie oszukiwał. Ja nie karmiłam go pięknymi słówkami. Widziałam, że jest źle, brakowało między nami ciepła i miłości. Skończyłam to i cieszę się z ucieczki od kłamstwa".

Gora pogrążony w smutku i rozpaczy szybko znalazł pocieszenie w ramionach blondwłosej Kasi Kraszewskiej, która miała słabość do środowiska sportowego . Wcześniej była dziewczyną m.in. Przemka Salety i Mateusza Borka. Podobno fakt, iż Damian jest dobrze zarabiającym piłkarzem nie miał dla niej żadnego znaczenia. Kochałaby go tak samo nawet jeśli byłby hutnikiem lub górnikiem. Ich związek jednak nie przetrwał zbyt długo.

Gdy niechybnie zbliżał się kres występów nad Wołgą, Damian postanowił ocieplić stosunki na linii Warszawa - Moskwa. Wyrwał więc rosyjską Martę Żmudę - Trzebiatowską, która jest gwiazdeczką tamtejszych seriali. Maria Gorban, bo tak nazywa się ta niewiasta była podobno w siódmym niebie gdy Gora pokazał jej Wieżę Eiffela w sylwestra. Nie wiadomo jednak, czy uczucie jest na tyle silne, aby rosyjska WAG przeniosła się z ojczyzny Rasputina do obskurnego Zabrza. Narazie będzie dzwonić, teraz są takie atrakcyjne pakiety...

Największy hit a propos Gorawskiego dopiero przed nami, który jest jednocześnie kwintesencją jego próżności i głupoty. Anonimowo sprzedał go jeden z dziennikarzy, a historia jest najprawdziwsza z prawdziwych - cytuje:

"Otóż wyobraźcie sobie, że dzwoni DG do gościa, z którym miał na pieńku (o kobietę poszło, oczywiście) i mówi tak: - Kurwa, zobaczysz kurwa, pożałujesz! Chcesz się zmierzyć? Chcesz się kurwa zmierzyć? Zobaczymy, czy jesteś taki kozak. Zobaczymy! Dopierdolę ci, rozumiesz? Po prostu przyjdź, ja przyniosę swoją torbę z ciuchami, ty swoją i zobaczymy, kto ma lepsze! Zobaczymy, czy jesteś taki mocny!"

Podobno Gora dopierdolił mu strasznie w Emporio Armani i Dolce Gabbanie (ulubionej marce DG, zbieżność inicjałów nieprzypadkowa).

Co by jednak o nim nie mówić, to na pewno rodzima liga zyska trochę kolorytu na jego transferze. To nadal całkiem niezły zawodnik jak na polskie warunki, który rozegrał 14 spotkań w kadrze, a kiedyś nawet strzelił bramkę Realowi Madryt na Santiago Bernabeu. Ave Gora!

niedziela, 4 stycznia 2009

Najgorszy tancerz wśród Kanonierów? - Łukasz Fabiański

Taką opinię o byłym bramkarzu Legii Warszawa wygłosił klubowy kolega - Theo Walcott, który uczestniczył w programie Team Mates. W ten sposób Łukaszowi przepadła niepowtarzalna szansa na udział w kolejnej edycji Tańca z Gwiazdami.



Polecam także inne odcinki programu, które dotyczą m.in. Chelsea Londyn, Manchesteru United, Evertonu czy Celtiku Glasgow.

sobota, 3 stycznia 2009

Ciężki (styczniowy) żywot piłkarza...

W dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym" znajdziemy ciekawy tekst o obozach przygotowawczych rodzimych kopaczy. Miesięczny pobyt zespołów ekstraklasy w ciepłych krajach autor określa mianem katorgi. Trudno się z nim nie zgodzić, jeżeli mówimy o żmudnym i monotonnym rozkładzie dnia - śniadanie, trening, obiad, znowu trening, kolacja, odprawa, odnowa biologiczna. Dodatkowo przez 30 dni budzisz się obok kolegi z drużyny. Kto by się z takiego rozwiązania ucieszył? Pewnie poza byłym reprezentantem Anglii Graeme'm Le Saux (na zdjęciu) i Tomkiem Jacykowem - nikt.

Swoje sposoby na nudę i monotonnie podczas takich zgrupowań mają Rosjanie i Ukraińcy. W tym samym artykule można znaleźć informację, że w hiszpańskiej Olivie (wybiera się tam Wisła Kraków), zaledwie w odległości 200 metrów od ośrodka treningowego na znudzonych piłkarzy czekają prostytutki. Podobno ich główny target, to zawodnicy z drużyn rosyjskich i ukraińskich, którzy ochoczo podchodzą do tematu. Apropos najstarszego zawodu świata i Wisły Kraków, to przypomniała mi się historia z przed kilku lat, kiedy to enfant terrible polskiej piłki - Igor Sypniewski, poinformował podczas treningu Henryka Kasperczaka, że musi niezwłocznie skorzystać z usług prostytutki. Od tak, Sypka nagle przypiliło.

Ciekawe sposoby na wspólną rozrywkę podczas zgrupowań mają Portugalczycy. Oto trzy filmiki, które nakręcono podczas zgrupowania w Viseu, przed Euro 2008.

Capoeira w wykonaniu Naniego. Mikrofon krzepko dzierży w dłoni Miguel Veloso. Przyglądają się Raul Meireles i Bruno Alves.


Miguel Veloso z Nanim prezentują swoje skillsy przy użyciu piłeczki tenisowej. Polskim zawodnikom poniższe popisy nie są wskazane.


Trzeci filmik jest zdecydowanie najbliższy polskim piłkarzom. Miguel Veloso mierzy się w PES'a z Bruno Alvesem.


PS. Żeby nie być przesadnie homofobicznym polecam fragment autobiografii wspomnianego Le Saux, gdzie zdecydowanie zaprzecza pogłoskom o jego preferencjach seksualnych. Jest po prostu trochę inny... ;)
http://www.timesonline.co.uk/tol/sport/football/premier_league/article2419068.ece