środa, 28 stycznia 2009

Elokwentny Borys


Jakiś czas temu miałem przyjemność zrobienia wywiadu dla lokalnej gazety ursynowskiej "Passa" z Arielem Borysiukiem. Było to nasze drugie spotkanie i muszę przyznać, że chłopak ma poukładane w głowie. Od samego poczatku ujmuje profesjonalizmem w najdrobniejszych detalach. Wiadomo, jak to jest z większością młodych gwiazdorów - lans, lans, lans. U Ariela jest to wszystko elegancko wyważone. W tej materii nie brał przykładu z niewiele starszych kolegów - Augustyna i Korzyma. I tak ja przy kawce, a on przy szklance wody mieliśmy okazję do dłuższej rozmowy. Pytania trochę drętwe, ale wynikają z obowiązujących mnie konwenansów. Zapraszam.

Do Legii trafiłeś z rodzinnej Białej Podlaskiej w wieku niespełna 16 lat. Nie miałeś problemów z aklimatyzacją w stolicy? Z dnia na dzień musiałeś się usamodzielnić, będąc z dala od domu.

Przyznam szczerze, że na początku było dosyć ciężko. Przez pierwsze dwa tygodnie starałem się przyzwyczaić do życia w Warszawie. Mieszkałem z kolegą, który razem ze mną występował w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Potem wszystko potoczyło się naprawdę bardzo szybko. Pograłem pół roku w Młodej Ekstraklasie, następnie wyjechałem na dwa obozy przygotowawcze z pierwszą drużyną i już w niej zostałem. Na pewno problemy były, ale tylko na początku pobytu w stolicy.

Warszawa to miasto pełne pokus. Wielu młodych zawodników się tutaj pogubiło, jak chociażby Kamil Grosicki, który przychodził do Legii w tym samym czasie co ty. Nie kusi cię czasem aby ruszyć w miasto?

Szczerze powiedziawszy, to nie. Odkąd jestem w Legii jeszcze ani razu nie byłem na dyskotece. Jeżeli już się spotykam z kolegami, to u siebie w Białej Podlaskiej. Nie chcę ryzykować, bo wiadomo że jeśli się w coś wciągnę, to może się to dla mnie źle skończyć. Na wszystko przyjdzie czas, również i na zabawę.

A jak ci się mieszka na Ursynowie?

Fajnie. Na prawdę na nic nie mogę narzekać. Ursynów bardzo mi się podoba i z pewnością jeszcze parę lat tu pomieszkam.

Ostatnio w mediach pojawiła się informacja, że po odejściu Aleksandara Vukovica masz problem z dojazdami na treningi. W związku z tym jesteś skazany na komunikację miejską, czy też któryś z kolegów służy pomocą?

Rzeczywiście wcześniej wraz z Maćkiem Rybusem przeważnie zabieraliśmy się z Vuko. Na szczęście wielu kolegów z drużyny mieszka na Ursynowie. Czasami zabieramy się z Tomkiem Kiełbowiczem lub Maćkiem Iwańskim. Zawsze znajdzie się ktoś kto nas podrzuci, więc nie ma z tym większego problemu.

Nie jest tajemnicą, że to właśnie Vuko był twoim mentorem, a zarazem i przyjacielem. Od początku sprawował pieczę nad tobą, zarówno na boisku jak i poza nim. Odchodząc z Legii, to właśnie ciebie wskazywał na swojego potencjalnego następcę. Chyba miał on spory wpływ na twoją osobę?


Oczywiście, dla mnie Vuko był jedną z najważniejszych osób w Legii. Kiedy przychodziłem do pierwszej drużyny towarzyszyły mi ogromne nerwy i to właśnie on wziął mnie pod swoje skrzydła. Opiekował się mną i jestem mu za to naprawdę bardzo wdzięczny. Teraz niestety zmienił barwy klubowe, ale taka jest piłka. Z reguły nie występuje się tylko w jednym klubie przez całą karierę, poza pojedynczymi wyjątkami. Muszę sobie teraz jakoś radzić bez niego, chociaż nie ukrywam że mi go tutaj brakuje. Trzeba jednak grać dalej, robić swoje, ale niestety już bez Vuko.

Teraz przyjdzie ci rywalizować o miejsce w pierwszym składzie z ulubieńcem warszawskiej publiczności – Tomaszem Jarzębowskim.

Na pewno konkurencja w składzie jest korzystna dla każdego. Wiadomo, że lepiej rywalizować o miejsce w wyjściowym składzie z dobrym zawodnikiem, niż mieć pewny pierwszy skład. W przeciwnym razie nie podnosisz swoich umiejętności, dlatego ja się bardzo cieszę, że Tomek przyszedł do Legii. Jest wychowankiem tego klubu i to normalne, że kibice go uwielbiają, a do pierwszego meczu inauguracyjnego zostało jeszcze dużo czasu i walka o miejsce w wyjściowej jedenastce trwa.

Jesteś przygotowany fizycznie na regularną grę przez 90 minut?

W pierwszej rundzie zagrałem tylko jeden mecz w pełnym wymiarze czasowym. Wiadomo że, jeszcze nie jestem w takim wieku, w którym mógłbym występować na tym poziomie, regularnie przez 90 minut. Teraz trenujemy bardzo intensywnie nad kondycją, także mam nadzieję że będzie z tym elementem coraz lepiej.

Na półmetku rozgrywek Legia zajmuje drugą lokatę, z takim samym dorobkiem punktowym jak poznański Lech. Zdaje się jednak, żę to na poznaniakach ciąży większa presja w walce o tytuł mistrzowski.

Dokładnie. Wszyscy upatrują w nich głównego faworyta do zdobycia tytułu. Myślę jednak, że to nawet korzystna sytuacja dla nas. Startujemy spokojnie z drugiej pozycji i nikt nie wywiera na nas niepotrzebnej presji. Dla nas jest sprawą jasną, że walczymy o mistrzostwo. Przed Lechem jeszcze mecze w Pucharze UEFA i w związku z tym wystartują trochę wcześniej niż reszta stawki, co może mieć w perspektywie całej rundy niekorzystny wpływ na ich formę. My jednak skupiamy się na sobie i w każdym meczu będziemy walczyć o trzy punkty. A co z tego wyjdzie, to zobaczymy w maju.

A jak oceniasz potencjał obu zespołów? Jako jedyny z zawodników Legii miałeś już okazję występować przeciwko nowemu nabytkowi Lecha – Harisowi Handžiciowi.

Zgadza się, graliśmy przeciwko sobie na turnieju reprezentacji do lat 19 w Sarajewie. To bardzo dobry zawodnik, obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi. Na pewno jest bardzo niewygodny w kryciu dla obrońców. Niemniej jednak konkurencje w Lechu ma ogromną, ale trener Smuda nie boi się stawiać na młodych zawodników, co może wyjść tylko na plus poziomowi rozgrywek, jak i samemu zawodnikowi.

Twoi koledzy z kadry do lat 19 – Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak mieli już okazję zaprezentować swoje umiejętności na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji Polski. Czujesz się już na siłach, aby zadebiutować w kadrze Leo Beenhakkera?

Przyznam szczerze, że jeszcze nie widzę siebie w pierwszej reprezentacji. Daje sobie jeszcze dwa lata, żeby się w pełni ukształtować jako piłkarz i mam nadzieję, że zostanie to dostrzeżone. Narazie nie mam żadnej napinki na grę w kadrze. Skupiam się na treningach i występach w Legii, a spokojnie przyjdzie i czas na występy z orzełkiem na piersi.

Podobno twoim klubem marzeń jest Manchester United?

Tak, zgadza się. To mój ulubiony klub zagraniczny. Właśnie podczas grudniowej przerwy byłem na stadionie Old Trafford, gdzie swoje mecze rozgrywają popularne ''Czerwone Diabły''. Obiekt zrobił na mnie niesamowite wrażenie.

A twój piłkarski wzór?

Pomimo, że sympatyzuje z Manchesterem United, to jednak piłkarskim wzorem jest dla mnie Steven Gerrard z Liverpoolu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz