piątek, 27 lutego 2009

Czerstwe derby stolicy


Oj, czerstwe. Na pomeczowej konferencji prasowej złotousty trener Czarnych Koszul – Jacek Zieliński powiedział, że za mało było ''piłkarskich rodzynków''. Celne spostrzeżenie. W zasadzie to nie uświadczyliśmy ich wcale. Chyba, że rodzynkiem nazwiemy ''wyjebkę przed się'' Rogera z tak zwanego krzyżaka lub klasyczne uderzenie łokciem Wojtka Szali aka. Szalgado. Fakt, że Danielek Mąka w tej sytuacji troszkę przyaktorzył, ale Robert Małek – zwany w środowisku kibicowskim ''Małkiem-pedałkiem'' – nie miał wątpliwości i wycenił łokietka na czerwień. Każdy ma takie rodzynki, na jakie zasłużył.

Inna sprawa, że Polonia powinna zgarnąć komplet punktów w tym spotkaniu. Przed meczem Legia wyglądała lepiej na papierze, nie mówiąc o ogromnym potencjale drugiej linii, która rzekomo jest najmocniejsza w kraju. Normalnie klękajcie narody. Wystarczyło kilka minut gry, aby spostrzec iż Majewski przewyższa kreatywnością Gizę i Iwańskiego razem wziętych, Kozioł jest lepszy od Jarzy w destrukcji, a dodatkowo potrafi celnie podać, co w przypadku legionisty nie było już tak oczywiste. Również na skrzydle Polonia miała więcej pożytku z Adriana Mierzejewskiego i Łukasza Trałki, a niżeli Legia z Rogera i Maćka Rybusa. Na plus w ekipie Janka Urbana wypadł jedynie Inaki Astiz, który wygrywał większość pojedynków główkowych i znakomicie czytał grę, a także Jano Mucha, który po raz kolejny potwierdził, że jest najlepszym bramkarzem w polskiej lidze. Warto nadmienić, że Słowak przez ponad pół godziny grał (najprawdopodbniej) – z naderwanym mięśniem łydki. Dzisiaj przejdzie badania usg..

Tak więc z dużej chmury mały deszcz. Balon związany z derbami stolicy był pompowany od dwóch miesięcy, a tak naprawdę doświadczyliśmy sporej dawki kopania się w czoło. Jedyną rozrywką była konsumpcja kiełbasek w przerwie meczu.

Aha, frekwencja jak przystało na derby europejskiej stolicy – arcywysoka.
"Nieliczni, ale fanatyczni" ;]

niedziela, 15 lutego 2009

Kokainowy Artur i polska mafia


Czternasty dzień lutego, niby zacna data, bo wiadomo - walentynki. Tymczasem polskie media ogarnia panika. Ktoś puścił plotkę, że ''News of the World'' szykuje się do publikacji szokujących informacji na temat Artura Boruca. Polak rzekomo miał zostać sfotografowany podczas staropolskiego obrzędu - zażywania kokainy. Skandal! Mało tego, Boruc miał brać udział w procederze ustawiania meczów, działając na zlecenie POLSKIEJ MAFII. Od razu ciśnie się na usta cytat z tvn-owiskiej superprodukcji: "Jakiej mafii? W Polsce głąbie nie ma mafii"...

Urodzony erudyta - Michał Pol ''czekał na egzekucję'', opiniotwórcze weszlo.com zajmowało się kalkulacjami nad długością dyskwalifikacji popularnego Borubara. Swój materiał na ten temat wyemitował także tvn24, a pudelek trzasnął notkę. Brakowało tylko Ryszarda Cebuli z programu Uwaga. Wszyscy jednym głosem wieszczyli niechybny upadek Króla Artura.

Naczytawszy się tych głupot, zmusiłem się do wstania na kacu w godzinach wczesno-porannych, aby zasięgnąć sławetnej lektury w brytyjskim szmatławcu. Po wejściu na internetowe wydanie tego zacnego tytułu znalazłem wiele interesujących informacji, np. że Becks zostaje w Milanie, Mourinho jeszcze wróci na Stamford Bridge, a nowobogaccy z Manchesteru City zagięli parol na popularnego Felipao, którego groźny Roman niedawno wypieprzył z Chelsea. Ani słowa o Borucu, kokainie i polskiej mafii ustawiającej mecze na Wyspach. Dammit!

Typowo polska histeria. Jutro "Fakt" napisze, że włodarze Celtiku zapłacili brytyjskiemu brukowcowi 3 miliony funtów, dorzucając jeszcze trzech murzynów ze szkółki piłkarskiej, którzy przez najbliższy rok będą się trudnić kolportażem "The Sun". Taka była cena za milczenie.

Za około godzinę początek Old Firm Derby. Jeżeli podopieczni Gordona Strachana wygrają, Artur Boruc powinien zaserwować wszystkim malkontentom znad Wisły poniższą cieszynkę:

piątek, 6 lutego 2009

Gdy z boiska wieje nudą...

Wpis z cyklu - mniej treści, a więcej obrazków.

Czasami przyjdzie nam obejrzeć mecz, który jest niemiłosiernie nudny. Ogólnie rzecz ujmując - piłkarze kopią się w czoło przez pełne 90 minut. I w takich własnie momentach zdegustowani kibice postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i przebiec się na golasa po murawie. No chyba, że akcja dzieje się w Polsce - wówczas kibic biegnie pod sektor gości, żeby skroić im flagę, bądź też w celu nawiązania bliższej interakcji może przypieprzyć w mazak. Przed Wami esencja boiskowych przebieżek.

I teraz szybki konkurs audiotele - Który z piłkarzy najlepiej przeorał intruza?

1. Robert Rogan (GKS Bełchatów)


2. Radoslav Kovac (Spartak Moskwa)


3. Ukraiński duet (bliżej niezidentyfikowany)


Nie każda zorganizowana akcja na płycie boiska musi się kończyć w sposób drastyczny. Czasami może zostać okraszona pięknym golem:



Chłopakom Donadoniego podobne atrakcje trafiały się nawet kiedy łupali w dziada. Jednostki treningowe makaroniarzy podczas Euro 2008 były na tyle nudne, że dwie panie z włoskiej telewizji postanowiły rozerwać żelbetonowych chłopaków, jak i całą publikę...



I to jest piękno futbolu ;)

czwartek, 5 lutego 2009

Drewnianego Tomka Przypadki

Rodzimi kopacze wyjechali do Portugalii, aby pograć troszeczkę na play station, zrobić flaszeczkę... ekhm - intensywnie trenować przed marcowymi meczami w ramach eliminacji do MŚ. W końcu jak ojczyzna wzywa, to trzeba zapieprzać!

Wczoraj rozegrali swój pierwszy sparing z piątoligowym FC Ferreiras (nie sugerujcie się komentatorem z tvp, który twardo optuje za tym, że to jednak trzecioligowiec). Poziom spotkania był podobno tragiczny, a do tego bramek jak na lekarstwo. Akurat kanonady strzeleckiej chyba nikt się nie spodziewał, bo Leo desygnował do gry prawdziwy atak śmierci - Michała Zielińskiego z Polonii Bytom (15 spotkań w rundzie jesiennej, 0 bramek) oraz Tomasza Zahorskiego (16 spotkań i uwaga - 1 bramka). Prawdziwe kozaki.

Szczególnie swoją grą zaimponował mi Zahor, który w swoim stylu nie trafił do pustaka, i to kilkakrotnie. Warto przypomnieć, że - podobno! - przed austriacko-szwajcarskim czempionatem do klubu z Roosevelta spływały oferty opiewające na 2,5 miliona euro. Ale Szuster nie gapa i Zahora za byle drobniaki nie sprzeda. Po sezonie odda go za darmo do Pisy Barczewo.

Natomiast Michał Zieliński tak łupał na bramę, że aż realizator z wrażenia zapomniał go uchwycić. No ale jak ktoś biega 6 sekund na setkę, to należy się z tym liczyć.

Warto zwrócić uwagę na nasze piękne stroje, które firma najk uszyła w Tajlandii. Zawsze to przyjemnie pograć z orzełkiem na piersi...



Przynajmniej widok na okolicę sympatyczny: