
Niedawno pisałem o Gigim, jako o jednym z największych narwańców we współczesnym futbolu. To że ma pod strzechą nierówno, to nie ulega wątpliwości, ale warto nadmienić, że w rumuńskim półświatku funkcjonuje jako ichniejszy Krzysztof Jarzyna ze Szczecina - szef wszystkich szefów.
W styczniu bieżącego roku kilku pajaców buchnęło spod jego domu merola. Następnie odezwali się do Gigiego z prośbą o uiszczenie opłaty za zgubę. Jako, że właściciel Steauy do miękkich bolków nie należy, postanowił zabrać czterech (lub sześciu - są różne wersje) karków, którzy pracują dla niego i wyruszył na polowanie.
Gdy zlokalizowali cwaniaczków, to bez zbędnych ceregieli przeszli do wymiany uprzejmości. Na luzie, wyposażeni w broń gładkolufową, wysadzili delikwentów z fury, aby niezwłocznie przesadzić ich do bagażnika. Następnie wywieźli ich pod Bukareszt i na pamiątkę przestrzelili jednemu kolano. Kulawy będzie pamiętał, że zadarł z gitem.
Niemniej jednak ktoś się rozpruł i w ubiegły piątek policja przetransportowała Becaliego do jednego z bukaresztańskich więzień, aby tam obejrzał swoje nowe kojo. Ciekawe czy wychodek namawiał go na frajernie...
Cytując klasyka:
"Zdejmuje okulary tylko wtedy, jeżeli rozmawia z kobietami albo jeżeli zaraz będzie zabijał z pomocą swoich rozlicznych prawych i lewych rąk. Jeśli pan Gigi Becali mówi tak, a nie inaczej, to ma być tak, a nie inaczej, makao, i po makale."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz